Lord Firkraag Lord Firkraag
153
BLOG

13.06.2014 - ostateczny koniec epoki tiki-taki?

Lord Firkraag Lord Firkraag Rozmaitości Obserwuj notkę 0
 

Tiki-Taka. System gry oparty na krótkich podaniach, utrzymywaniu się przy piłce, kombinacyjnej wymienności pozycji w ataku. Wymyślona dla Barcelony przez Johana Cruyffa, podrasowana nieco przez van Gaala (tak, tak) i Rijkaarda, doprowadzona do absurdalnej niemal perfekcji przez Guardiolę. Przeszczepiona na grunt reprezentacyjny przez Aragonesa, hodowana przez del Bosque. Do niedawna wprawiająca w zachwyt, będąca przedmiotem milionów analiz, elaboratów, dysertacji i Bóg-wi-czego jeszcze. Od jakiegoś czasu powodująca jednak coraz większe zniecierpliwienie. Przyprawiająca o mdłości. Ileż można oglądać tego klepania, tego nudnego "ty do mnie, ja do ciebie", tego catenaccio naszych czasów.

Pierwszym, który wiedział jak ugryźć tiki-takę był Mourinho. The Special One wyszedł z prostego założenia - niech oni sobie klepią, my będziemy zdobywać bramki. Oni będą zanudzać swoim ball posession na poziomie 80%, my ich będziemy zabijać kilkunastosekundowymi kontrami. I właśnie od czasów mniej więcej połowy kadencji Mourinho w Realu, wiemy już jaki jest sposób na tiki-takę. Wiedział to Heynckes, który rok temu tiki-takę rozbił w pył. Paradoksalnie drużyna, którą to dokonał została po tym sukcesie zarażona wirusem tiki-taki. I wszystko wskazywało na to, że tiki-taka zyska nowe życie. Że Guardiola pokaże, że można tak grać zawsze i wszędzie odnosząc te same sukcesy. Ale nadszedł 30 kwietnia 2014 r. i mecz na Allianz-Arenie. Mecz któy miał udowodnić, że jeszcze tiki-taka nie zginęła, że to wciąż najlepsze co wymyślono w futbolu.

Stało się inaczej... Tiki-taka znów przegrała z futbolem polegającym na maksymalnej efektywności, na zabójczo skutecznych kontrach. Można powiedzieć, że skończyła się...

Taki był też ton niektórych komentarzy. Na tyle uporyczywy, że jeden z symboli tiki-taki Xavi poczuł się w obowiązku by oznajmić, iż przyjechał na Mundial by udowodnić, że tiki-taka nie umarła.

13.06.2014 to miał być dzien, który tchnie w tiki-takę nowe życie. Który malkontentom pokaże, że Mourinho, Heynckes, Ancelotti mogą odnosić jednostkowe sukcesy, mogą incydentalnie przełamywać tiki-takę, ale ona odrodzi się zawsze...

Mecz stanowiący niejako sequel tego ze wszech miar brzydkiego finału mundialu sprzed 4 lat na rewitalizację tiki-taki nadawał się idealnie. Z jednej strony drużyna, która od 6 lat panuje niemal niepodzielnie, a jej poszczególni zawodnicy zdobyli w futbolu wszystko co było do zdobycia - wygrywali mistrzostwa świata, mistrzostwa Europy, Ligę Mistrzów, Puchar Interkontynentalny, Ligę Europy. Z drugiej drużyna,  która niczego nie wygrała, w której - owszem za ofensywę odpowiadają rutyniarze, niektórzy (Robben) znający smak wielkiego sukcesu, ale w obronie naszpikowana "nonejmami" i żółtodziobami.

Idealny moment by znów pokazać światu, że nie ma to jak tiki-taka w tym samym dobrze znanym wszystkim wykonaniu.

 Ale okazało się że van Gaal poszedł drogą wytyczoną przez Mourinho - że receptą na to nudne klepanie piłki jest agresywny pressing i szybki atak. I po raz kolejny tiki-taka poległa..

Chyba już ostatecznie.

Okazuje się bowiem, że głód sukcesu to lepsza motywacja niż przyzwyczajenie do niego. Że "wiecznie przegrani" Robben, van Persie i Sneijder bardziej chcą niż obwieszeni medalami Xavi, Iniesta czy Torres.

Że nawet anonimowi obrońcy mogą zagrać genialnie jeśli są częścią drużyny nastawionej na sukces.

Że 6 lat nieprzerwanych tryumfów demoralizuje. 

Dlatego nie wróże Hiszpanom niczego wielkiego na tych mistrzostwach. Ci ludzie nie mają już o co grać. Stara gwardia jest syta. Ci co mogliby tej drużynie dać nowego ducha albo siedzieli na ławce (Koke) albo do Brazylii nie przylecieli (Callejon, Carvajal, Isco).

Tak, 4 lata temu Hiszpania też przegrała pierwszy mecz. Tyle tylko że wtedy był to wypadek przy pracy, wtedy cały czas widać było, że chcą grać i wygrywać tylko jakoś nie wychodzi. Tutaj nie mieli ani chęci ani pomysłu ani trenera który byłby w stanie coś zmienić, ani zawodników, którzy mogliby zrobić różnice.

Dlatego twierdzę z całą stanowczością. 13 czerwca 2014 roku skończyła się epoka tiki-taki, skończyło sie panowanie Hiszpanii w futbolu. Może nie będzie to koniec tak smutny jak zmierzch Francji z przełomu wieków (bo gola już strzelili i z grupy pewnie wyjdą) ale 1/8 (może psim swędem ćwierćfinał) to wszystko co osiągną.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości